Strażnicy na Dolnym Śląsku. O co chodzi z tymi strażnikami? Tyle lat po wojnie, a tu jakieś opowiadania o „Strażnikach”, którzy chronią miejsca i depozyty. Przecież to bajki „z mchu i paproci” tak powiedzą racjonaliści. A eksploratorzy i ludzie mający na co dzień kontakt z terenami Dolnego Śląska? Oni wiedzą swoje.
Nic tu nie jest dziełem przypadku. A jeżeli zdarzyło się przypadkowo to za moment zostanie doprowadzone do „normalności”. Są osoby, które o to zadbają. Dlaczego i po co?
Dlatego, że Dolny Śląsk nie miał być polski. Ot wypadek przy pracy. Nie taki wypadek. To katastrofa i trzeba zminimalizować straty oraz konsekwencje pomyłki.
Werwolf – przecież on nigdy niczego nie zrobił. A tak ogólnie to tylko teoria. Takie informacje znajdziecie w necie. To dlaczego w niemieckich publikacjach o tej organizacji pisze się całkiem poważne opracowania?
W Bad Salzbrunn 11 marca 1945 powołano Werwolf do istnienia.
Feldmarszałek Ferdinand Schörner był jednym z sygnatariuszy utworzenia tej organizacji. On także, w swoich rozkazach nakazał wykonanie skrytek z materiałami bojowymi, żywnością, lekarstwami i środkami pieniężnymi niezbędnymi do walki po wojnie.
Świadkowie mówią o aktywnej roli takich osób do dnia dzisiejszego.
To historia. Dzisiaj „Strażnicy” pracują inaczej. Mają pełne wsparcie logistyczne i finansowe. Przez kogo? …